27 maja 2014

I. this is start of the end.

Pewnego dnia poznałem chłopaka. Dziwny człowiek. Pierwszy raz zobaczyliśmy się w klubie i był to dosyć dziwny początek znajomości, chociaż on sam twierdzi, że poznawał ludzi w gorszych przypadkach. Był nawalony i ledwo trzymał się na nogach, no a raczej na krześle. Było w nim coś... no po prostu coś. Miał całe ręce w bandażach, podkrążone oczy ćpuna i długie, czarne włosy. Był ubrany normalnie. Czarne rurki, które wyglądały na nim jak dresy, i białą, trochę brudną bluzę, która, podobnie jak spodnie, wisiała na nim. Jednak coś mnie zmuszało do patrzenia się na niego. Miał też fajny tyłek, ale to też nie to, o co mi chodziło.
Wyszedł z klubu, chwiejąc się. Poszedłem za nim. Nie wiedział gdzie idzie. Wykorzystałem to i zaprowadziłem do mnie. Chciałem się coś o nim dowiedzieć. Był mało rozmowny, nawet jak na pijanego człowieka. Przespaliśmy się, znaczy... po prostu spał w moim łóżku, okej. Kiedy się obudził nie ruszyło go to zbytnio, ba, w ogóle. Zapytał się czy mam szluga. Miał ładny głos. Dałem mu jednego. Nie palę, ale mój brat czasami do mnie przyjeżdża i ostatnio zostawił dwie paczki, o których zapomniał. Czekały na niego w szafce, bo szkoda żeby się zmarnowały.
Opowiedział mi trochę o sobie. Wbrew pozorom, był bardzo otwarty, ale nie gada często, chyba, że się go poprosi, albo poruszy ciekawy temat. Na swój temat jednak dużo nie powiedział, bo twierdził, że nie ma co opowiadać, więc dowiedziałem się tylko jak ma na imię, ile ma lat i... no i to tyle. Lubi zmieniać tematy. Zapytałem się co mu się stało w ręce, nie odpowiedział. Powiedział za to, że mam fajny widok z okna.
Jednak po jakimś czasie naszej znajomości zacząłem się o nim dowiadywać coraz więcej i więcej. Interesowały go nienormalne rzeczy i choroby psychiczne, czasami myślę, że sam jakąś ma, nawet mówił, że był dwa razy w psychiatryku, ale twierdzi, że to dlatego, że jego psycholog był chujowy i przypisał mu złe leki, nie powiedział jakie. Lubił ból. Trochę się przestraszyłem, gdy zobaczyłem go leżącego na kanapie całego we krwi, powiedział, że to tylko małe zadrapania i nic mu nie będzie.
Mieszka na tym samym osiedlu, całkiem sam, bez rodziców, więc często przychodzi w nocy i wchodzi mi do łóżka, bo nie lubi spać sam. Nigdy się nie uśmiecha, no chyba, że jest na haju. W jego głosie i oczach w ogóle nie ma żadnych emocji, niczego, pustka. Często ćpa. Próbował już chyba wszystkich narkotyków. Mówi, że nie ma przyjaciół, bo ćpuny się nie liczą. Lubi mnie całować, nie przeszkadza mi to zbytnio. Wygląda jak anorektyk, ale potrafi zjeść całą lodówkę, razem z zawartością. Wyjada mi wszystkie słodycze i zawsze jak go pytam czy chce coś ze sklepu, odpowiada, że czekoladę, więc po jakimś czasie przestałem się pytać tylko po prostu kupowałem mu tą czekoladę.
Byliśmy bardzo blisko, niektórzy nawet myśleli, że jesteśmy razem, ale nic poważnego do siebie nie czuliśmy, on po prostu lubił mnie całować, nawet przy kumplach. Gdy zapytałem czy jest gejem, powiedział, że nie wie. Jak nie chce o czymś gadać mówi, że nie wie. Zawsze. Odkryłem, że jest wielką przylepą i przytula nawet obcych, a mi ciągle siedzi na kolanach, trzyma za rękę, albo obejmuje czy kładzie głowę na moim ramieniu.
Nie jest pełnoletni, więc muszę kupować mu szlugi. Jest jak smok, wypala dwie paczki dziennie, czasem nawet więcej. Twierdzi, że to mu pomaga. Nie powiedział w czym. Nigdy nie opowiadał o swoich problemach, nigdy nawet nie widziałem, żeby narzekał, albo płakał. Jednak pewnego razu wszystko się zmieniło...
Wracałem do domu, bo załatwiałem coś na mieście, a że mam po drodze to postanowiłem, że zobaczę co u niego i dam mu przy okazji czekoladę, którą mu kupiłem. Wszedłem bez pukania. Nigdy nie pukałem, mówił, że to go denerwuje i, że mam wchodzić, bo i tak wie, że to ja bo nikt inny do niego nie przychodzi. Zostawiłem siatki z zakupami w przedpokoju i poszedłem do salonu, gdzie go nie znalazłem, co wydało się dziwne, bo zawsze o tej porze ogląda jakieś głupie kreskówki. Wszedłem na górę po skrzypiących schodach i zapukałem do jego sypialni. Ok, nie lubił jak pukałem, ale wypadało. Nie odpowiedział, więc uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka, po czym otworzyłem je szerzej i wszedłem. Leżał zakrwawiony na łóżku i właśnie miał wbić sobie w rękę strzykawkę z, jak się domyślałem, jakimś silnym narkotykiem, ale gdy mnie zobaczył, odłożył ją. Zauważyłem zaklejoną kopertę i długopis na szafce nocnej i od razu w mojej głowie pojawił się ten najstraszniejszy scenariusz. Podszedłem bliżej i zauważyłem, że... płakał. Czyli jednak potrafi. Bez słowa położyłem się obok i objąłem go od tyłu, co zawsze bardzo lubił.
- Ty chyba nie chcesz -
- Tak, chcę. - Przerwał mi zimnym, jak zwykle, głosem.
- Ale dlaczego?
Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Bawił się moimi palcami i nad czymś myślał. W końcu sięgnął po kopertę, zaadresowaną do mnie i dał mi ją. Otworzyłem ją i wyjąłem z niej kartkę. Spojrzałem na niego. Miał strach w oczach i wyraźnie nie chciał, żebym tego czytał. Zgniotłem ją i wyrzuciłem do kosza. Cicho odetchnął z ulgą i delikatnie się uśmiechnął, ale za chwilę znowu przybrał swój obojętny wyraz twarzy. Pewnie będę się przez najbliższe dwa tygodnie zastanawiał co tam było napisane, ale chyba lepiej będzie jeśli nie będę tego czytał.
Pytałem go dlaczego to zrobił, ale za każdym razem odpowiadał, że nie ważne, czyli nie chciał żebym wiedział. Przez ten jeden dzień był bardzo ludzki, co mu zdarza się rzadko, praktycznie nigdy. Jednak później stał się dawnym bezuczuciowym Andy'm bez jakichkolwiek śladów człowieczeństwa. Obaj wymazaliśmy ten dzień z pamięci i staraliśmy się o nim nawet nie myśleć. Po tym zdarzeniu często nie odzywał się całymi dniami i od rana do wieczora siedział w moim fotelu.
Gołym okiem było widać, że coś się między nami zmieniło. My oczywiście tego nie dostrzegaliśmy, ale inni tak. Pewnego razu Christian, mój przyjaciel, z którym często się widujemy, zapytał po raz sto dziewięćdziesiąty pierwszy czy jesteśmy parą. Kiedy tłumaczyłem mu, że nie, dalej stawiał na swoim i gadał jak to my się na siebie patrzymy, jak on się do mnie uśmiecha gdy nie widzę i że kiedyś tak nie było tylko teraz coś między nami ten teges. Nie wziąłem tych słów do siebie, ale teraz jakoś tak je sobie przypomniałem i może jednak coś w tym jest. Ale mimo tego, zarówno ja, jak i Andy wiedzieliśmy, że nic z tego nie będzie.
Six, bo tak go wszyscy nazywaliśmy, nikt nie wiedział skąd ta ksywka, ale miał ją od dzieciństwa, siedział w fotelu w moim salonie i czytał gazetę, którą chwilę temu przyniosłem ze skrzynki na listy. Nie ciekawiła go zbytnio. Czytał ją z nudów, bo nie miał co robić. Był ranek, gdzieś koło jedenastej, a on przyszedł do mnie jakąś godzinę temu, narzekając na brak zajęć, a kiedy zaproponowałem mu pozmywanie dwudniowych naczyń, stwierdził, że jest znudzony, a nie zdesperowany.
Dzień zapowiadał się leniwie. Na dworze padało, a w kominku palił się słaby ogień, chociaż w domu było ciepło. O wychodzeniu w taką pogodę nawet odważyliśmy się pomyśleć. Pewnie znowu skończymy pijąc wieczorem do nieprzytomności. Wczoraj nam nie wyszło, bo nie byłem przygotowany i miałem tylko pół flaszki. Dzisiaj dokupiłem trochę alkoholu w monopolowym naprzeciwko.
Do wieczora nie robiliśmy nic. Andy prawie się nie odzywał, a ja grałem w GTA na konsoli. Gdy zaczęło się ściemniać polałem nam jakiegoś taniego wina do kieliszków wielkości szklanek, które opróżniliśmy w niecałą minutę. Dla mnie było trochę za słodkie, ale Six stwierdził, że to dobrze i że jeśli mi nie smakuje to jeszcze lepiej, bo będzie więcej dla niego, po czym wypił całą butelkę i chwiejącym krokiem poszedł po wódkę. Wypiliśmy tylko po dwie flaszki i urwał nam się film.
Następnego dnia obudziliśmy się w moim łóżku. Andy już nie spał. Patrzył się na mnie i się śmiał. Podziwiałem tego człowieka za odporność na kaca. Był ode mnie młodszy o pięć lat, a mógł wypić trzy razy więcej i nie mieć nawet bólu głowy, najwyżej dupy, ale to tylko czasami (if you know what i mean).
- Co myśmy wczoraj robili?
Zaśmialiśmy się obaj.
- Kiedyś też się mnie o to spytałeś i wtedy też nie byłem do końca ubrany - odpowiedział Six, po czym znowu zaczęliśmy rżeć jak ułomni. Gdy się trochę uspokoiliśmy popatrzyłem za okno.
- I znowu deszcz. Nie ruszam się dzisiaj nigdzie - stwierdziłem, ciesząc się w duchu, że leżę w ciepłej pościeli.
- Ty się nie ruszysz? A co ja mam powiedzieć?
Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby całą sypialnię znowu wypełniły nasze śmiechy. W końcu Andy, który był, o dziwo, w połowie ubrany, wstał i pingwinim, obolałym krokiem podszedł do szafy i wyciągnął z niej jakąś moją koszulkę, po czym kucnął na podłodze koło łóżka i cmoknął mnie w usta. Mimowolnie się uśmiechnąłem i pogładziłem jego zimną dłoń.
- Gdzie idziesz? - zapytałem z rozczarowaniem w głosie. Normalnie to leżałby tutaj ze mną cały dzień, a teraz jest na nogach już od siódmej.
- Nie ważne. Wrócę jutro rano, nie martw się.
Ta, "nie martw się", łatwo mu mówić. Znowu pójdzie ćpać z kolegami, a ja mam się nie martwić?
Odetchnął i spuścił wzrok, jakby czytał w moich myślach. Pocałowałem go ostatni raz w czoło i wymamrotałem ciche "pa". Wyszedł, ale przy samych drzwiach zatrzymał go mój głos.
- Wiesz, że kiedyś może coś ci się stać i już nie wrócisz? Albo przez przypadek weźmiesz za dużo i przedawkujesz, albo ktoś ci coś zrobi jak będziesz na haju. Proszę, nie ryzykuj znowu.
Zatrzymał się na chwilę we  framudze drzwi i przez chwilę sprawiał wrażenie jakby wziął te słowa do siebie, ale pożegnał się ze mną i wyszedł. Po chwili mogłem usłyszeć trzask drzwi wyjściowych na dole. I znowu zostałem sam.
Miałem co do tego złe przeczucia, nawet gorsze niż zazwyczaj.

***
No i jest, pierwszy rozdział nowego fanfika. 
Przy charakterystyce Andy'ego (której tu chyba trochę za dużo, ale co tam) wzorowałam się trochę na charakterze Sherlock'a i trochę L'a z Death Note (głównie przy kwestii wpierdalania słodyczy), więc nie bijcie, jeśli wyda wam się trochę znajomy, ok. 
O dziwo, napisanie tego fica to nie zajęło mi aż tyle czasu co ten pierwszy, więc może będę dodawać trochę częściej.
Jak Wam się podoba? Jakieś wskazówki, uwagi? (ale serio, nie sypcie komplementami, bo chcę wiedzieć co jest ok, a co zmienić XD).
Endżoj. 

7 komentarzy:

  1. Jezu, jak ja mam ci napisać jakąś wskazówkę/uwagę skoro tu wszystko jest idealne, serio. Masz niesamowity talent. Tak wiem, chyba już Ci to mówiłam kilka razy, ale po prostu musiałam to powiedzieć po raz kolejny.
    A teraz co do nowego opowiadania już widzę, że będzie bardzo interesujące. Opowiadań o Andley'u nigdy za wiele! Andy ćpun uzależniony od czekolady? No nieźle. Ta rozmowa rano hahaha wciąż się z tego śmieję. Ta końcówka... O nie, nie strasz mnie ! Nie możesz na początku zrobić czegoś złego z Andy'm :C Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey <3
    Blogspot jak zwykle mnie nienawidzi, dodaję komentarz po raz trzeci -.-
    Także ten...
    Awww, świetna historia! Absolutnie się w niej zakochałam, tak jak i w poprzedniej :3
    Fajnie piszesz, masz ciekawe pomysły, nie robisz błędów. Gratulacje i szacuneczek!!
    Co do rozdziału... Hmmm, cóż mogę powiedzieć? Jak skrzywdzisz któregoś z nich to się mydłem potnę, no!
    Zostawiasz u czytelnika ten słodki niedosyt, który jest genialną sprawą, o ile dodaje się kolejne rozdziały często i regularnie ;)
    Ogólnie bardzo Cię podziwiam, wbijam tu codziennie z nadzieją, że znajdę coś nowego. Dziękuję Ci za te opowiadania, są świetne!
    Tia, ja i moje nieogarnięte komentarze...
    Więc podsumowując: Piękne, pisz dalej, tylko dużo i szybko xD hahahahah <3
    Nie no, twórcy się nie popędza. Ale czekam niecierpliwie. Pozdrawiam, WENY!!
    ~ Dark Lady <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Holly fucking shit! *___________* To jest zajebiste w chuj!!! <3 Znowu się zakochałam, dzięki tobie pokochałam Andley'a ;* Andy ćpunem? Idealnie! Cały początek jest cudowny, świetnie się czyta, wyobraźnia mi wariuje, super!!! :D Pisz szybko następny bo mnie ciekawość cholerna zżera <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest piekne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak chcesz uwagi to nie pisz tak dobrze. :) Nie ma się do czego przyczepić.
    Szukam ostatnio fajnych blogów i jakoś szczęścia do tego nie mam, więc wyobraź sobie jaką ulgę poczułam widząc nowość u Ciebie. Jdfnksdjfkj notka idealna <3 Nic nie jest przesadzone, na siłę. Wszystko tak, jak trzeba. No i końcówka trzymająca w napięciu.
    Nie żebym Cię poganiała, ale dodaj jak najszybciej ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy początek, czekam na rozwój akcji. No i na następny rozdział poprzedniego opowiadania. Pisz, nie daj nam czekac na glodzie. Gratuluje talentu, WENY!!!
    ~ Zakochanawmuzyce

    OdpowiedzUsuń
  7. Padłam! Szybko dawaj next!

    OdpowiedzUsuń

6 komentarzy = nowy rozdział