- Co ty tu robisz? - spytał nie ukrywając zadowolenia a jednocześnie zdziwienia, które w takiej sytuacji było normą. Nie czekając na odpowiedź, podbiegł do niej i przytulił ją, prawie ją dusząc, ale Sandra to lubiła, więc takie duszenie jej jak najbardziej odpowiadało. Gdy Pitts położył ją z powrotem na podłogę, od razu przejął ją Andy, który cieszył się chyba najbardziej z całej ich czwórki. Nie widzieli się od dwóch lat, więc to raczej normalne. Zawsze ją lubił, była jego najlepszą przyjaciółką, a to, że wyrzucił ją z zespołu nic nie zmienia. Zrobił to, bo musiał. Przecież nie tylko on tu decyduje. Wtedy chłopaki trochę się z nią pokłócili i tak zadecydowali, ale i tak po kilku godzinach się pogodzili, ale wtedy już było za późno. A po za tym, to dla jej dobra. Wysłuchiwanie, że niby jest się dziwką, bo jest się w zespole z czterema facetami i mieszka się z nimi w jednym busie było uciążliwe. Dla niej może i nie aż tak bardzo, ale reszta była gotowa za to posiekać na kawałki. I to tak dosłownie. Jinxx kiedyś przez to kogoś pobił i ochroniarze musieli go od tego ktosia odciągać. Sandra była dla nich jak siostra. Tylko nie taka siostra, z którą się bijesz o byle co i ciągle mówisz, że jej nienawidzisz i wolałbyś być jedynakiem. Taka inna siostra.
Kiedy Six odstawił ją na podłogę, bo w końcu nie przesadzajmy – aż tyle siły nie miał, Ashley pocałował ją w czoło i przywitał się cichym "cześć". Dziewczyna odburknęła to samo i usiadła na kanapie. Oczywiście, jej upragniona chwila spokoju nie trwała długo, bo za chwilę, koło niej pojawił się Biersack, który od razu objął ją swoimi wytatuowanymi ramionami i położył głowę na jej ramieniu. Zawsze tak robił, jeśli miał okazję się z nią widzieć. Tęsknił za nią przez ten czas, cholernie. Może i często ze sobą pisali i rozmawiali przez wszystkie możliwe komunikatory, ale to nie to samo. Teraz znowu mógł poczuć jej cytrynowe perfumy, które bardzo lubił i od ostatniego czasu, kiedy miał okazje je poczuć, zdążył zapomnieć jak pachną. Nie zmieniła się, wcale. To wciąż ta sama Sandra, z którą oglądał horrory podczas trasy, wrzucał krewetki za jej stanik i mówił o wszystkim, czego nie wie nawet Ashley, pijąc kakao z piankami i bitą śmietaną, którego nikt nie potrafił zrobić tak dobrze jak ona.
- Hej, promyczku. - i pod tym względem też się nie zmieniła. Zawsze nazywała go promyczkiem, bo uważała, że to "słodkie i do niego pasuje". Nie przeszkadzało mu to, ale tylko jej pozwalał tak siebie nazywać, bo gdyby powiedział to ktoś inny, nawet Ashley, zabiłby go wzrokiem, może nawet nie tylko wzrokiem. Ta ksywka, całowanie w czubek nosa i robienie mu kakaa należało do niej, tylko do niej. - Jak się czujesz? Lepiej? - dopytywała się troskliwym głosem, jak miała w zwyczaju, kiedy ktoś z zespołu był chory, źle się czuł, czy nawet miał kaca. To trochę dziwne, bo jak ktoś ma kaca to każdy się drze na cały głos, a ona nie.
Andy kiwnął głową i tym razem nie skłamał. A może po prostu było tak źle, że już nie czuł nic? Nie miał pojęcia i szczerze to teraz go to nie obchodziło.
- Ashley ci mówił? - zapytał zerkając to na nią, to na Purdy'ego, który przekazywał jej na migi, żeby go nie wydała, i myślał, że nikt tego nie widzi. Ona jednak nie posłuchała. Zawsze robiła swoje, więc tym razem też i nie przejmowała się Ash'em.
- Tak i właśnie dlatego tu jestem, więc jemu dziękuj.
Andrew spojrzał na Ashley'a, który stał gdzieś z boku z niewinną minką i rzucił mu się na szyję.
- Dziękujędziękujędziękujędziękuję! - wykrzyczał wszystko na jednym oddechu z wielkim uśmiechem na twarzy. Ashley złapał się stołu, żeby nie upaść razem z nim na podłogę i pocałował Six'a w czoło, trzymając jego uda na wysokości swoich bioder, żeby go nie upuścić.
- Ymm... To ja może pójdę zrobić kakao... - powiedziała, nieco zakłopotana Alva i weszła do kuchni. Dziwne... Kiedyś zaczęłaby się cieszyć i piszczeć na całego tour busa.
Ashley, nie zważając na to, że wciąż trzymał Biersack'a, poszedł za nią.
- Ej, ale mógłbyś mnie już puścić. - odezwał się Andy, który mimo tego, że chciał znaleźć się na ziemi, trzymał się Ash'a w obawie, że spadnie. W prawdzie duża wysokość go od podłogi nie dzieliła, ale zawsze coś. Nie lubił kiedy ktoś go nosił.
- Nie.
Ashley postawił go dopiero gdy znaleźli się przy Sandrze, która szukała czegoś w szafce. Wolność Six'a nie potrwała długo, po Purdy od razu objął go, przez co mogli być blisko siebie, ale nikomu to nie przeszkadzało.
- O co chodzi? - zapytał Ashley, marszcząc brwi.
Alva udała, że nic nie wie i przyszła tu, aby na serio zrobić kakao, więc w swojej obronie spojrzała na nich bliżej nieokreślonym wzrokiem.
- Co o co? O nic mi nie chodzi. - odpowiedziała, wyjmując z szafki cztery wysokie kubki, które postawiła na blacie i ponownie zaczęła czegoś szukać. - Po prostu tak jakoś się jeszcze nie przyzwyczaiłam do widoku obściskujących się facetów, a w szczególności was.
Wsypała po kilka łyżeczek brązowego proszku do każdego kubka i zalała je gorącym mlekiem.
- Co nie zmienia faktu, że słodko razem wyglądacie i cieszę się, że moja ulubiona parka w końcu okazała się prawdziwa. - po tych słowach przytuliła ich obu za jednym razem i poczochrała każdemu włosy.
- Za co tulimy? - zapytał Jake, który ni stąd ni zowąd pojawił się koło nich.
Ashley i Andy błyskawicznie się od siebie odsunęli, na co on tylko zaśmiał się pod nosem i zabrał z paczki kilka pianek, czego później pożałował, bo dostał po łapach od Sandry.
- I wy myślicie, że ja o was nie wiem i tego nie widzę. Okey, myślcie tak sobie dalej. - powiedział rozmasowując dłoń i przełykając piankę, której Alvarenga mu nie zabrała.
Ashley przysunął Andy'ego bliżej siebie, bo w końcu jeśli Jake wie nie mają nic do stracenia. Pitts posadził sobie Sandrę na kolanach, ale to nie potrwało długo, bo Six od razu wyrwał się z objęć Ash'a i zabrał Alvę Pitts'owi, po czym zrzucił go na podłogę.
- Wara od mojej Sandry!
▲
Cała czwórka siedziała przed telewizorem pijąc kakao i rozmawiając o tym co wydarzyło się przez te kilka lat. Oczywiście to Sandra była największym obiektem zainteresowań i każdy z nich chciał ją mieć dla siebie i nikomu jej nie oddawać. Ostatecznie zdecydowali, że będą się zmieniać co 10 minut. Zdanie Alvy oczywiście się nie liczyło, ale ona wolała nie wtrącać się w ich sprawy, bo przecież każdy z nich miał wygodne kolana.
W tym momencie zasypiała na ramieniu Jake'a, podobnie jak Andy który siedział na kolanach Ashley'a.
- Ash...
- Co?
- Mogę ci zepsuć wieczór?
Ashley spojrzał na Pitts'a jakby miał mu za chwilę uświadomić, że nadchodzi apokalipsa zombie i wszyscy umrą. Jake wziął to za tak. Przez chwilę myślał jak to powiedzieć, ale gdy w końcu nic nie wymyślił, zagryzł wargę prawie do krwi i wreszcie się odezwał.
- Jeśli Six jutro nie da rady wystąpić to Jinxx zadzwoni do jego rodziców i o wszystkim im powie, a oni pewnie będą kazali mu wrócić, więc...
Przerwał na chwilę i spojrzał na Purdy'ego, po czym kontynuował.
- Jeśli na prawdę ci na nim zależy to zrób wszystko żeby się nie wykończył, okey?
Ashley nic nie mówił. Wpatrywał się w jeden punkt, którym okazał się pusty kubek i nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa, bo jeśli ktoś usłyszałby teraz jego głos to odkryłby, że jednak nie jest taki, jaki zawsze był. Czyli człowiekiem, który nigdy nie okazuje smutku, czy czegoś takiego. Zawsze dobrze to ukrywał, nie mógł tego spieprzyć. Może i Jake był jego przyjacielem, ale on, podobnie jak każdy żyjący człowiek, nie widział żeby kiedykolwiek płakał, co za chwilę może nastąpić.
Zacisnął mocniej palce na koszulce Andy'ego i przybliżył go do siebie jeszcze bardziej, o ile tak się w ogóle dało.
- Nie oddam go nikomu, on jest mój. Tylko mój. - powiedział szeptem aby po pierwsze nikogo nie obudzić, a po drugie dlatego że na nic więcej w tym momencie nie było go stać i nawet sam się sobie dziwił, że zdołał z siebie wydusić chociaż to.
- Więc im nie pozwól go sobie odebrać.
- Jak? Mam tam wpaść i powiedzieć żeby odpierdolili się od MOJEGO Andy'ego? To nie takie proste. - powiedział, tym razem swoim normalnym głosem, ale wciąż była to tylko gra bo w środku płakał jak dziecko. - A nie mogę go zmusić żeby wystąpił, chociaż wszyscy wiemy, że nie da rady. Najlepiej będzie jeśli przerwiemy tą trasę. Pogadam z Jinxx'em, może uda mi się go jakoś namówić, żeby go zostawił w spokoju.
Purdy mówił dość głośno, więc Six otworzył jedno oko i spojrzał na niego z dołu. Mimowolnie uśmiechnął się i zszedł z jego kolan, po czym usiadł obok, a Ash od razu wygodniej się rozsiadł i objął go ramieniem. Starał się żeby nie było widać na jego twarzy smutku czy czegokolwiek, ale z tym nie miał większych problemów.
- Która godzina? - zapytał Six patrząc z uśmiechem w jego czekoladowe oczy. I jak tu mu teraz to powiedzieć? Wreszcie był szczęśliwy, dlaczego ktokolwiek miałby to zniszczyć. Chociaż... lepiej powiedzieć mu to teraz niż później, kiedy będzie na to za późno, żeby cierpiał jeszcze bardziej.
- Gdzieś koło drugiej. - odparł Jake, patrząc na zegarek.
- Okey, ja idę na górę się umyć. - powiedział i pocałował Ashley'a w policzek, po czym odszedł.
Purdy chciał się zapytać, czy może do niego dołączyć, ale po chwili zdał sobie sprawę, że to dobra chwila aby coś wymyślić.
- Co mam zrobić? - westchnął patrząc kątem oka na Jake'a.
- Nie wiem, może jakieś dragi mu daj, czy coś. - odpowiedział ironicznie, wpatrując się w reklamę pieluch dla dorosłych, lecącą właśnie w telewizji.
Właśnie... kokaina... Wtedy po niej był bardziej energiczny, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej. Może i to nie było zbyt mądre rozwiązanie, ale przynajmniej jakieś było. W końcu to dla jego dobra, tylko raz...
- Zaraz wracam...
Ashley pobiegł do części mieszkalnej busa i zaczął przeszukiwać swoją walizkę. Jinxx miał twardy sen, więc nie musiał się martwić, że go obudzi.
W końcu, po trzyminutowych poszukiwaniach, znalazł to, czego szukał. Mała szkatułka, leżąca na dnie była owinięta starą czerwoną koszulą, czyli jest dobrze, bo nikt jej nie dotykał.
Uśmiechnął się do siebie i wrzucił wszystkie ciuchy na swoje miejsce. Nie musiał martwić się, że ktoś dobierze się do jego walizki i znajdzie pudełko. I tak go nie otworzy, bo będzie się bał co w nim zobaczy.
Akgjldksjgdlkj Sandra! :3
OdpowiedzUsuńAndley Shipper Forever <3
Ej no, nie możesz ich rozdzielić :c
A tak w ogóle to kocham Cię, kocham to opowiadanie, kocham Andleya, kocham wszystko *.*
Nie nic, czekam ^^
OMG, Sandra?! Ostatnie, czego mogłam się spodziewać.
OdpowiedzUsuńChociaż, tak po namyśle, to mogło być dość oczywiste.
Skoro CC tutaj jest taki, a nie inny...
Wypatruję kolejnego rozdziału *.*
Jestę Indiana Jones* z nowym nickiem
UsuńŻądam next'a w trybie expresowym! :)
OdpowiedzUsuńboski rozdział ^^
OdpowiedzUsuńczekam ! ;33
Hej, nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na moim blogu http://nobodyherobvb.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPlosze napisz coś szybko!
OdpowiedzUsuńDopiero kilka dni temu zaczełam śledzić twojego bloga i jest boski!! Z niecierpliwością czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńOł maj gad.
OdpowiedzUsuńPiszesz NIESAMOWICIE!
Dziewczyno, ty poprostu masz talent!
I to jaki!
Czekam na następny :D
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńAdfhfschgsvhhtdgjufcc!!!!! KAKAŁKO I SANDRA!!!!!! AXGFSXHGF AWWWW!!!!! JAK SŁODKO!!!! ŻĄDAM NOWEGO ROZDZIAŁU, TERAZ!!!
OdpowiedzUsuń