***************************
- Kurwa. - Andrew warknął pod nosem. Spodziewał się, jakie dostanie zadanie, jeśli wybierze wyzwanie i jakie pytanie jeśli wybierze prawdę, więc był w kropce, ładnie mówiąc.
- Prawda, czy wyzwanie? - zapytał złośliwie Jake.
- Wyzwanie... - westchnął, na co Pitts wskazał na niego, później na Ashley'a i złożył usta w dzióbek. Nie trzeba było tłumaczyć co on ma na myśli. Przypuszczenia Six'a okazały się trafne. Poczuł jakieś dziwne uczucie, którego nie znał, może i było całkiem przyjemne, ale denerwujące. Zrobiło mu się gorąco, chociaż w busie i tak było bardzo ciepło. Chciał to już mieć za sobą. Albo najlepiej w ogóle tego nie robić. Nie teraz i nie przy wszystkich. Jeremy chwycił kamerę i skierował ją w ich stronę. Jeszcze tego brakowało... - Albo nie, prawda!
- Już nie możesz zmienić. No dawaj, bo czas nam ucieka! - Andy przełknął głośno ślinę, przybliżył się do Ashley'a i musnął delikatnie jego policzek.
- Już.
- Nie liczy się. W usta.
- Nie, już to zrobiłem!
Biersack i Pitts kłócili się jeszcze dobre dwie minuty. Już wszystkich zaczynało to denerwować, ale nikt nic nie mówił. Zawsze było tak, że jak ktoś się kłócił, nie próbowali przerwać kłótni, tylko ją oglądali, a czasami nawet kibicowali. Ashley, który do tej pory nic się nie odzywał, ujął twarz Andy'ego w dłonie i naparł swoimi ustami na jego. Six chwilę się wahał, ale po chwili oddał pocałunek i szybko odsunął się od Purdy'ego. Jeremy oczywiście wszystko nagrywał, bo jakżeby inaczej. Ale i tak nigdzie tego nie zamieści. Będzie tego używał do szantażowania ich, ale nikt z fanów tego nie zobaczy. Po chwili całe pomieszczenie wypełniły oklaski i krzyki CC'ego. Ashley posłał w jego stronę groźne spojrzenie, na co on od razu zamilkł.
▲
Ashley i Andrew praktycznie przez całą grę wpatrywali się w siebie, gdy jeden z nich nie widział. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, od razu odwracali wzrok i udawali, że jedyne czym są zainteresowani to gra. Nie było to zbyt wiarygodne, ale wszyscy udawali, że nic nie widzą.
- Ja idę się położyć, bo... - oznajmił Andy, szukając jakiejś skutecznej wymówki. - głowa mnie boli. Dokończcie grać sami. - powiedział, idąc w stronę części mieszkalnej. Wątpił, że zdoła dłużej wytrzymać to spojrzenie Ashley'a. Chciał z nim być bez żadnych przeszkód, ale nie mógł. I tu nie chodzi już o to, że straciliby połowę fanów. Po prostu nie wyobrażał sobie tego. Może i takie spanie z nim w jednym łóżku, krótkie pocałunki i miłe słowa były przyjemne, ale nie. Six położył się w swojej pryczy, odwrócił się twarzą do ściany i nakrył się kołdrą. Było już dosyć późno, chciał się wyspać, dobrze by mu to zrobiło. W prawdzie, poprzedniej nocy spał dosyć długo, ale budzenie się w środku nocy jest męczące. Po chwili jego powieki stały się ciężkie. Zamknął je, z nadzieją, że sen przyjdzie szybko i łatwo. Poczuł, że kogoś ramiona oplatają go i przyciągają do siebie. Nie musiał się nawet odwracać, żeby sprawdzić kto to. Bo kto inny mógłby to być? Jinxx, Jake, CC? Christian to już na pewno nie. On go nienawidzi i to widać. Może i próbuje to ukryć przed fanami i resztą chłopaków, ale prawda jest taka, że gdyby nie to, że to Biersack założył zespół, zostałby już dawno przez niego wywalony. A to tylko przez jedną rzecz. W sumie to nie rzecz... Przez Ashley'a... tak jakby... on nawet o tym nie wie... Coma twierdził, że Purdy tylko marnuje swój czas, spędzając go z Six'em. Tylko dla niego był taki... Dla reszty był miły, a dla niego tylko, gdy ktoś był w ich otoczeniu. Jeśli zostawiłoby się ich samych, źle by się to skończyło. Dla Biersack'a oczywiście. Ale co mógł zrobić? Nie mógł wyrzucić go z zespołu bez zgody innych, bez zastępcy i co najważniejsze- ze względu na fanów. Większość z nich lubi Christian'a i po wyrzuceniu go, wzięliby Andy'ego za kompletnego dupka. I to większego, niż twierdzili, że jest. Codziennie dostawał wiadomości o tym jak bardzo zespół się przez niego zmienił. Z tego wszystkiego zaczynał tęsknić za Sandrą. A co Sandra ma do tego? Sporo. Ale o tym już kiedy indziej. Po zamienieniu jej na CC'ego wszystko się zmieniło... na gorsze...
- Przepraszam, mały... - Six odwrócił się i spojrzał w oczy Ashley'a.
- Za co?
- Szczerze to sam nie wiem, ale chyba musiał być jakiś powód tego, że nas zostawiłeś tam z jakąś bezsensowną wymówką, w którą nikt nie uwierzył? Dalej jesteś zły za tamto?
- Spierdoliłem, bo mnie głowa bolała. I nie jestem zły, mógłbym to zrobić jeszcze raz. - powiedział, ale od razu się opamiętał i odsunął od Purdy'ego. Bał się, że on weźmie to na poważnie. A WCALE NIE BYŁO NA POWAŻNIE. Czasami zdarzało mu się głośno myśleć i powiedzieć coś więcej. Ale nie chciał tego mówić.
- Więc może... - zaczął Ashley, ale Andrew od razu mu przerwał i błyskawicznie zaprzeczył. Purdy przybliżył się do niego, objął go w talii i położył głowę na jego odkrytym ramieniu. W trakcie gry Six stracił koszulę, przez co Ash powoli tracił nad sobą kontrolę. Zaczął całować jego szyję, żeby na końcu przyssać się do niej i zostawić po sobie ślad. Andy próbował się wyrywać, ale udało mu się dopiero, gdy Ashley skończył swoje dzieło. Skulił się w rogu pryczy i zepchnął Purdy'ego na podłogę, z nadzieją, że pójdzie do siebie i zostawi go w spokoju.
▲
Reszta zespołu siedziała przed telewizorem, oglądając jakiś mało straszny horror, na którego nawet nie zwracali większej uwagi. Jake i Jeremy rozmawiali, a Christian już prawie przysypiał, więc trudno było się z nim dogadać.
- Jak młody nie da rady jutro wystąpić to odwołujemy trasę i dzwonię do jego rodziców. - stwierdził Ferguson, po czym napotkał pytające spojrzenie Pitts'a.
- Po chuj? Jest dorosły, nie musi już być niańczony przez matkę.
- Może i jest, ale inaczej to jak tak dalej potrwa, wykończy się w kilka miesięcy.
- Ma Ash'a. Przecież wiesz, że on mu nie pozwoli.
- Ale on nie potrafi mu pomóc. Dzwonię jutro i ani słowa nikomu. - i na tym Jinxx zakończył rozmowę. Zdecydował pójść do siebie i przy okazji sprawdzić co z Andy'm. Martwił się o niego. Był z nich wszystkich najodpowiedzialniejszy, więc za nich odpowiadał, a szczególnie za Six'a, którego matka kazała mu poinformować ją, gdyby coś się stało. Oczywiście nic nie mówił, bo nie chciał jej niepotrzebnie martwić. Jeremy cicho uchylił zasłonę pryczy Andy'ego i zobaczył tam to, czego się spodziewał. Ashley siedział tam razem z nim i rozmawiali, co chwilę uśmiechając się do siebie. Oni na prawdę szybko potrafią się pogodzić...
- Hej, już późno, idźcie spać. - odezwał się Jeremy, ale nikt nie przejął się zbytnio jego obecnością, jakby wiedzieli, że stał za tą zasłoną. - Idźcie spać, bo zrobię wam zdjęcie i wrzucę na Twittera.
- Hej, już późno, idźcie spać. - odezwał się Jeremy, ale nikt nie przejął się zbytnio jego obecnością, jakby wiedzieli, że stał za tą zasłoną. - Idźcie spać, bo zrobię wam zdjęcie i wrzucę na Twittera.
- Bo co? Bo rozmawiamy?
- Teraz tak, a co robiliście wcześniej? - zapytał Ferguson, unosząc brew.
- Nic... - odpowiedzieli jednocześnie, patrząc na Jinxx'a z niewinnymi uśmieszkami.
- Czyżby? Andy, co masz na szyi? - Andy szybko przykrył niewielką, ale widoczną, malinkę włosami, piorunując wzrokiem Ashley'a, który już nie wytrzymywał ze śmiechu.
- To... to tylko siniak... - Jeremy wywrócił oczami i zasunął zasłonę, wiedząc, że i tak z nimi nie wygra. Zgasił światło i położył się w swojej pryczy. - Chyba uwierzył. - Andrew zwrócił się do Ashley'a, który już zdążył położyć się i objąć go swoimi silnymi ramionami, tym samym zmuszając go żeby też się położył.
- Lepiej nie, bo później będzie na mnie, że się nad tobą znęcam.
- A nie znęcasz? - spytał Six, ukazując rządek białych ząbków.
- Nie, ale mogę zacząć. - Purdy przygwoździł jego nadgarstki do łóżka i pochylił się nad nim. Andy próbował mu się wyrywać, chociaż wiedział, że Ash nic mu nie zrobi. Po prostu nie lubił, kiedy ktoś go w taki sposób trzymał. Chciał krzyknąć na Ashley'a, żeby go puścił, ale on szybko zatkał mu usta długim pocałunkiem, po czym oparł swoje czoło o jego. - Ucisz się, bo ich obudzisz. - Andrew skinął głową na znak, że się zgadza.
- To nazywasz znęcaniem?
- Poczekaj aż ci będzie tlenu brakować.
- Czy ty zamierzasz mnie udusić?
- Tak, ale nie tu. - Ashley poluźnił uścisk, po czym Andy od razu zaczął rozmasowywać nadgarstki. Purdy miał dużo siły, więc to normalne, że bolą, jeśli trzymał je mocno. - Chodź ze mną, tylko bądź cicho. - Ash wyszedł z pryczy, na co Six niepewnie zrobił to samo. Bał się trochę tego, co Ashley sobie zaplanował, bo... bo to Ashley. Nigdy nie można przewidzieć jego zamiarów, a czasami są na prawdę ryzykowne i głupie. Obaj zeszli po schodach i weszli do salonu, gdzie Christian spał z nogami na kanapie i głową na podłodze, a Jake oglądał coś w telewizji, jedząc odgrzewaną pizzę z supermarketu, czyli norma. Przemknęli się do kuchni, z nadzieją, że Pitts ich nie zauważył. Purdy wyciągnął z szuflady najostrzejszy, duży nóż i zrobił krok w stronę Six'a, na co on ze strachem w oczach cofnął się w tył. Ashley zaśmiał się na ten widok i wyciągnął z wiklinowego kosza jabłko, które przekroił na pół. Andy odetchnął z ulgą i usiadł na blacie, zabierając jedną połówkę. - Kim jesteś i co zrobiłeś z Andy'm? - spytał Ash, prawie dławiąc się jabłkiem.
- Dobra, przejrzałeś mnie, tak na prawdę jestem kucykiem Pony, który przybywa aby zniszczyć całą galaktykę. A przebranie człowieka podarował mi Jedi na sześćdziesiąte dziewiąte urodziny.
- Wyjątkowo piękne przebranie. - stwierdził Ashley, całując Six'a w czoło. Lubił to robić. Może nawet trochę za bardzo. Andy poczuł, że jego twarz zamienia się w wielkiego buraka, więc spuścił głowę, żeby chociaż trochę ją zasłonić włosami.
- Zaciągnąłeś mnie tu tylko, żebym popatrzył jak jesz jabłko?
- Umm... nie. Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale ubierz buty i kurtkę.
Andrew popatrzył na Purdy'ego dziwnym wzrokiem i niepewnie poszedł po swoje obuwie. Nawet nie pomyślał żeby spakować kurtkę do walizki, więc jej nie miał. Bo po co. W tej części Stanów, o tej porze jest w miarę ciepło, a po za tym, nie wychodził często z busa, nie licząc koncertów i podpisywania autografów. Więc wrócił do Ashley'a, zapominając aby włożyć co najmniej jakąś bluzkę. On najwyraźniej to przewidział, bo trzymał w ręce jakiś t-shirt z logiem Slayer'a, który kazał mu włożyć, po czym narzucił na jego ramiona swoją bluzę. Chwilę później telefon Ash'a zaczął dzwonić, na co on spojrzał na wyświetlacz i odrzucił połączenie, po czym skierował się do drzwi wejściowych. Andy poszedł za nim, spodziewając się, że to tą "niespodziankę" Purdy miał na myśli.
***************************
Według mnie w ogóle mi się ten rozdział nie udał, ale ocenę pozostawiam Wam.
I jeszcze jedna sprawa: planuję założenie tumblr'a z shotami (może kilku rozdziałowe ff też się pojawią, ale na razie zostanę przy szotach) tylko nie wiem czy mi się opłaca i czy ktoś będzie to czytał (będzie głównie Andley, Kellic, Jalex, Jahvie, itp.). Oczywiście moje obecne opowiadania będę dalej pisać, po prostu mam dużo takich shotów zaczętych i pomyślałam, że może chcecie poczytać.
Więc teraz pytanie do Was - chcecie?
- Lepiej nie, bo później będzie na mnie, że się nad tobą znęcam.
- A nie znęcasz? - spytał Six, ukazując rządek białych ząbków.
- Nie, ale mogę zacząć. - Purdy przygwoździł jego nadgarstki do łóżka i pochylił się nad nim. Andy próbował mu się wyrywać, chociaż wiedział, że Ash nic mu nie zrobi. Po prostu nie lubił, kiedy ktoś go w taki sposób trzymał. Chciał krzyknąć na Ashley'a, żeby go puścił, ale on szybko zatkał mu usta długim pocałunkiem, po czym oparł swoje czoło o jego. - Ucisz się, bo ich obudzisz. - Andrew skinął głową na znak, że się zgadza.
- To nazywasz znęcaniem?
- Poczekaj aż ci będzie tlenu brakować.
- Czy ty zamierzasz mnie udusić?
- Tak, ale nie tu. - Ashley poluźnił uścisk, po czym Andy od razu zaczął rozmasowywać nadgarstki. Purdy miał dużo siły, więc to normalne, że bolą, jeśli trzymał je mocno. - Chodź ze mną, tylko bądź cicho. - Ash wyszedł z pryczy, na co Six niepewnie zrobił to samo. Bał się trochę tego, co Ashley sobie zaplanował, bo... bo to Ashley. Nigdy nie można przewidzieć jego zamiarów, a czasami są na prawdę ryzykowne i głupie. Obaj zeszli po schodach i weszli do salonu, gdzie Christian spał z nogami na kanapie i głową na podłodze, a Jake oglądał coś w telewizji, jedząc odgrzewaną pizzę z supermarketu, czyli norma. Przemknęli się do kuchni, z nadzieją, że Pitts ich nie zauważył. Purdy wyciągnął z szuflady najostrzejszy, duży nóż i zrobił krok w stronę Six'a, na co on ze strachem w oczach cofnął się w tył. Ashley zaśmiał się na ten widok i wyciągnął z wiklinowego kosza jabłko, które przekroił na pół. Andy odetchnął z ulgą i usiadł na blacie, zabierając jedną połówkę. - Kim jesteś i co zrobiłeś z Andy'm? - spytał Ash, prawie dławiąc się jabłkiem.
- Dobra, przejrzałeś mnie, tak na prawdę jestem kucykiem Pony, który przybywa aby zniszczyć całą galaktykę. A przebranie człowieka podarował mi Jedi na sześćdziesiąte dziewiąte urodziny.
- Wyjątkowo piękne przebranie. - stwierdził Ashley, całując Six'a w czoło. Lubił to robić. Może nawet trochę za bardzo. Andy poczuł, że jego twarz zamienia się w wielkiego buraka, więc spuścił głowę, żeby chociaż trochę ją zasłonić włosami.
- Zaciągnąłeś mnie tu tylko, żebym popatrzył jak jesz jabłko?
- Umm... nie. Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale ubierz buty i kurtkę.
Andrew popatrzył na Purdy'ego dziwnym wzrokiem i niepewnie poszedł po swoje obuwie. Nawet nie pomyślał żeby spakować kurtkę do walizki, więc jej nie miał. Bo po co. W tej części Stanów, o tej porze jest w miarę ciepło, a po za tym, nie wychodził często z busa, nie licząc koncertów i podpisywania autografów. Więc wrócił do Ashley'a, zapominając aby włożyć co najmniej jakąś bluzkę. On najwyraźniej to przewidział, bo trzymał w ręce jakiś t-shirt z logiem Slayer'a, który kazał mu włożyć, po czym narzucił na jego ramiona swoją bluzę. Chwilę później telefon Ash'a zaczął dzwonić, na co on spojrzał na wyświetlacz i odrzucił połączenie, po czym skierował się do drzwi wejściowych. Andy poszedł za nim, spodziewając się, że to tą "niespodziankę" Purdy miał na myśli.
***************************
Według mnie w ogóle mi się ten rozdział nie udał, ale ocenę pozostawiam Wam.
I jeszcze jedna sprawa: planuję założenie tumblr'a z shotami (może kilku rozdziałowe ff też się pojawią, ale na razie zostanę przy szotach) tylko nie wiem czy mi się opłaca i czy ktoś będzie to czytał (będzie głównie Andley, Kellic, Jalex, Jahvie, itp.). Oczywiście moje obecne opowiadania będę dalej pisać, po prostu mam dużo takich shotów zaczętych i pomyślałam, że może chcecie poczytać.
Więc teraz pytanie do Was - chcecie?
Chcemy, chcemy czytać :D Co do rozdziału jest świetny i nie zaprzeczaj. Mam nadzieję, że następny pojawi się trochę szybciej :P
OdpowiedzUsuńUdał, udał i to bardzo. Teraz jestem ciekawa co za "niespodziankę" przygotowal mu Ash ^^ :D A co do tumblr'a to bardzo fajny pomysł :) Zawsze fajnie jest poczytać coś nowego, a zwłaszcza o Andlym XD Mam nadzieję, że nastęny pojawi się szybciej! Weny :D
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział <3 Nie wiem, co o nim pisać, ale mi się podobał. Co do "niespodzianki", to pierwsze co mi przychodzi do głowy to:
OdpowiedzUsuń1) pokój w hotelu
2) obrączka xD xD, nie, raczej nie, ale może jakaś męska randka
Zresztą nieważne. Się zobaczy.
/próchno, próchno everywhere/
Jejuu.. Czemu w takim momencie!? Umrę z ciekawości, jeśli szybko nie napiszesz ;x
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3 Nie mam pojęcia co to może być za niespodzianka ;o
Pisz, pisz szybko. Dużo weny <3
A co tumblr'a to świetny pomysł. Na pewno będę czytać ;)
Także ten, weny! ;3
Ciekawy rozdział. Interesuje mnie ta niespodzianka Ash'a.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny pojawi się o wiele szybciej niż miesiąc.
Pozdrawiam i życzę weny
Intoxic
Rozdział był ciekwy. Nawet bardzo. ^^ Podoba Mi się :)
OdpowiedzUsuńA co do tych kilkurozdz. ff to ciekawy pomysł ;) Jeśli pojawi się, z chęcią poczytam. Szczególnie to o Jahvie ^^ :D
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń