- CC, daj portfel. Oddam za tydzień - bardziej rozkazał niż zapytał Ashley, po czym nie czekając na odpowiedź zabrał portfel z jego kieszeni i pobiegł do drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Biorę taksówkę i jadę za nim.
Po tych słowach wybiegł na parking i wsiadł do pierwszej lepszej taksówki, każąc kierowcy jechać za niebieskim volvo. Taksówkarz o nic nie pytał, tylko popatrzył się na Purdy'ego podejrzliwym wzrokiem i odpalił żółtego (kto by się spodziewał) nissana.
Frank'owi, bo tak nazywał się wujek Six'a, co Ashley wydusił z niego podczas kolacji, droga zajęła dość dużo czasu, więc trochę potrwa zanim dojadą na miejsce, więc Purdy spokojnie mógł się wyłożyć na fotelu i podziwiać miejskie widoczki Springfield, przez które właśnie przejeżdżali. W Simpsonach wyglądało to trochę inaczej.
Tak naprawdę dopiero teraz dotarło do niego co się dzieje. Poczuł dziwne ukłucie w gardle i odwrócił się jeszcze bardziej w stronę okna. Wyciągnął telefon i wybrał numer do Andy'ego.
- Halo?
- Andrew nie chce z tobą rozmawiać. - odezwał się ktoś z niskim głosem i pewnie był to Frank.
- Ale to ważne... Może pan mu pow... Halo?
Zamiast odpowiedzi usłyszał dźwięki kłótni. Nie słyszał jej dobrze, więc rozłączył się i bezsilnie opadł na oparcie fotela.
Andy z pewnością nie wytrzyma mieszkania z tym człowiekiem. Jest za słaby. I psychicznie i fizycznie. Czasami chce mu się ryczeć jak ktoś na niego krzyczy, a on pewnie robi to cały czas. Six może w końcu coś sobie zrobić, albo jeszcze gorzej... Ashley wiedział, że on jest dorosłym facetem i może sam sobie ze sobą poradzić, ale przecież każdy kiedyś pęka. Ale i tak Biersack powinien mu ufać i wierzyć, że po niego przyjedzie i go stamtąd zabierze. Może szybciej, może później, ale jakiś sposób na pewno znajdzie.
Nie byli jeszcze popularnym zespołem, więc szanse na to, że ktoś go rozpozna są małe. Niestety.
*
Andy z jednej strony spał, a z drugiej obserwował przez lusterko jadącą za nimi taksówkę. Jeśli dobrze pamiętał, była to ta sama, która jechała za nimi na początku. Zatrzymywała się nawet na tych samych postojach, ale nikt z niej nie wysiadał. Pewnie jakiś zbieg okoliczności, czy coś. A nawet jeśli to napalone fanki, po kilku kilometrach im się znudzi, albo rodzice po nie zadzwonią.
Gdy dojadą na miejsce wszystko się zmieni. Na gorsze, oczywiście. Six, w zasadzie, mógł uciec, ale nie poradziłby sobie. Nie zabrał nawet portfela, więc miał w kieszeni zaledwie 40 centów, co nie starczyłoby nawet na butelkę wody, czy paczkę gum. Może i był dorosły, ale prawda jest taka że sam sobie poradzić nie potrafi i trzeba go pilnować jak dziecka.
Bez Ashley'a sobie nie da rady, to było pewne.
Po jego policzku spłynęła jedna łza, a po niej tysiące kolejnych. Nie chciał ich zatrzymywać, bo wiedział, że to się nie uda. Bo dlaczego niby miałby się teraz nie poryczeć jak mała dziewczynka? Przecież w końcu miał powody, a nic nie stoi na przeszkodzie. Najwyżej wujek go wyśmieje i tyle. Niezbyt zależało mu na jego opinii.
- Czemu beczysz, pizdo?
Nie zareagował na to. Odpiął pasy i przesiadł się do tyłu, gdzie położył się na siedzeniu, przodem do jego oparcia. Wyciągnął z dużej kieszeni swojej bluzy koszulkę Ashley'a, którą wczoraj zostawił w jego pryczy. Pewnie nawet nie zauważył, że zniknęła. I tak zbytnio jej nie lubił.
Six wtulił się w kawałek materiału, przesiąkniętego słodkimi perfumami i rozpłakał się jeszcze bardziej na wspomnienie tego zapachu. Próbował sobie wyobrazić, że leży z Purdy'm w jego miękkim, dużym łóżku, a on gładzi jego włosy i...
Z tych przyjemnych rozmyśleń wyrwał go gwałtowny skręt w prawo i zatrzymanie się samochodu. Otworzył lekko piekące oczy, uniósł się na łokciach i wyjrzał przez okno. Stali na stacji benzynowej, a Frank otwierał puszkę piwa. Tłumaczenie mu, że nie jeździ się pod wpływem alkoholu było zbędne, i tak nie posłucha.
Biersack wyjrzał przez tylną szybę i zobaczył tą samą taksówkę. Siedział w niej mężczyzna w granatowej bluzie z kapturem naciągniętym na twarz, a na oczach miał okulary przeciwsłoneczne (co z tego, że nie było słońca, pewnie przybysz z Holiłudu). Spał, a siedzący obok taksówkarz sprawdzał coś w telefonie.
*
Kiedy Ashley się obudził, stali na jakimś parkingu, w jakimś osiedlu, w jakimś zadupiu. Chwilę zajęło mu przebudzenie się i zrozumienie skąd się wziął w taksówce.
- To tutaj? - zapytał zaspanym głosem, rozglądając się dookoła, próbując znaleźć samochód, za którym jechali.
- Tak jakby... Zatrzymali się gdzieś tutaj, ale nie wiem gdzie dokładnie, bo ich zgubiłem. To osiedle jest strzeżone i chyba trzeba mieć jakieś uprawnienie, żeby wjechać, czy coś.
Purdy podziękował, zapłacił niezłą sumkę pieniędzy i wysiadł z samochodu. CC trochę się wkurzy, ale i tak wydałby te pieniądze na kartony słodyczy, więc powinien podziękować Ash'owi za ocalenie jego zębów przed próchnicą.
Rozejrzał się po okolicy. Był sam. Najbliższy dom był jakieś pół kilometra stąd, za opuszczonym szlabanem, który był pilnie strzeżony przez jakiegoś przysypiającego faceta, siedzącego w budce przy wejściu. Trudno będzie się tam dostać, ale coś się wymyśli. Może wreszcie gościu zaśnie, albo gdzieś pójdzie Ashley będzie mógł spokojnie przejść. Postanowił przeczekać.
Było pochmurno, ale ciepło. Zapowiadała się burza, nawet w oddali co jakiś czas grzmiało i ze dwa, trzy razy się błysknęło (przyp. autorki: wiem, że napisane z błędem, ale nie wiem jak to by było poprawnie, więc nie wypominać). Purdy usiadł na krawężniku i podwinął kolana pod brodę. Pewnie teraz wyglądał jak jakiś bezdomny. No ale w końcu był w obcym miejscu, w którym w pewnym sensie bezdomnym był, bo nie miał domu, ani żadnego wynajętego mieszkania, nawet samochodu, przystanku, ławki, czegokolwiek. Walizki też ze sobą nie zabrał. Wyobrażał sobie to zupełnie inaczej i w jego planach walizka nie była potrzebna.
Kwadrans później zaczęło padać.
Naciągnął kaptur na głowę i wpatrzył się w okna różnych domów. Chciał się w którymś z nich znaleźć. Nie ważne którym, byleby było ciepło i sucho i ciepło.
No ale co zrobi? Zapuka tam i zapyta o nocleg? Nie.
Oparł czoło o kolana i zamknął oczy. Próbował sobie wyobrazić, że jest w swoim ciepłym domu, w swoim wygodnym łóżku, z Andy'm u boku. Nie przyniosło to żadnych efektów, oprócz poprawienia jego humoru na całe trzy sekundy.
Kilka minut później, które wydały mu się całymi wiekami, usłyszał jakiś głos, który prawdopodobnie skierowany był do niego. Uniósł głowę i chwilę zajęło mu znalezienie jego właściciela, ale po chwili zobaczył niską, pulchną staruszkę obok jednego z tych większych domów, które nie były strzeżone.
Kobieta podeszła bliżej i Ashley spokojnie mógł dokładniej ją zobaczyć.
- Czekasz na kogoś? - zapytała miłym głosem.
- Taak... jakby... - odpowiedział, ale gdy zobaczył że kobieta czeka na dalszy ciąg wyjaśnień dodał: - byłem z zespołem w trasie, akurat byliśmy w Springfiled, no ale po naszego wokalistę i mojego, uch... chłopaka - nie lubił tak nazywać Andy'ego, czuł się wtedy jak jakiś pieprzony licealista. - i przyjechał po niego wujek, on nie chciał z nim jechać, ale go zmusił. Wziąłem taksówkę i pojechałem za nimi, ale wjechali tam - wskazał na opuszczony szlaban - i...
- ... i czekasz aż gościu uśnie i będziesz mógł tam wejść - dokończyła staruszka. - Nie jesteś pierwszą osobą, która tak robi. Ten facet nie śpi, pije sześć, siedem mocnych kaw dziennie. Jeszcze nikt nie przeszedł. Chodź, zrobię ci herbatę, ogrzejesz się.
Kobieta zrobiła zachęcający gest ręką. Ashley chwilę się zawahał. Chciał się ogrzać, przynajmniej przez kilka minut, ale wolał to zrobić w jakiejś kawiarni, a nie w domu przypadkowej staruszki.
- Dziękuję, ale... pójdę poszukać jakiegoś hotelu.
Wstał z ziemi i odszedł kilka metrów, po czym ponownie usłyszał głos kobiety.
- Prowadzę pensjonat. Mogę tanio wynająć ci pokój. No chyba, że nie chcesz go odzyskać.
***
tak, tak, krótki, ale nie chciałam pchać niepotrzebnych wątków do tego rozdziału i chciałam go szybko dodać. następny będzie dłuższy.
jak myślicie, co będzie dalej? czy CC otrzyma swój portfel z powrotem, czy będzie musiał zainwestować w nowy?
ps. komentujcie bo komentarze są fajne. ;--;
To jest świetne *-* kocham Twój styl pisania, przepełniony sarkazmem i w pewnym stopniu dramatyczny ale i z nutką humoru.
OdpowiedzUsuńPortfel może odzyska, ale gorzej z zawartością.. No to zostaje mi niecierpliwie czekać na next'a ;) oj muszę Ci powiedzieć, że dajesz mojej wyobraźni niezłe pole do popisu.
ten rozdział est zaczepisty *.*
OdpowiedzUsuńtrochę smutny, ale i tak mi się podobał :)
ale co dalej? proooooooooooooooszę daj kolejną część <33333
(sory nie umiem pisać fajnych komentarzy, musi ci wystarczyć to co jest :c xD)
Zajebisty, jak zawsze z resztą *.* Mądry Ash ^^
OdpowiedzUsuńCo do portfela CC'ego to pewnie Ash go zgubi, albo wujek go ukradnie :/
Głupi Frank niech przedawkuje tą kawę czy coś :/
Już nie mogę się doczekać spotkania Purdy'ego i Biersack'a, bo się spotkają, tak?
Pisz szybko następny i weny! :3
Pisz szybko, bo nie wytrzymam z ciekawości *.* PISZ, PISZ, PISZ!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :D Pisz szybciutko bo chcę wiedzieć czy Ash'owi się uda odzyskać Andy'ego czy też nie ;3 Zapraszam do mnie ;*
OdpowiedzUsuńTak. Super, wreszcie się doczekałam ! aww. Kocham cię kobieto.;3 Weny dużoo weny.
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na mojego Bloga. również o Andleyu http://psychedelic-dance.blogspot.com/ ;)
Dodawaj szybciutko!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ash wpadnie na jakiś na prawdę dobry pomysł, żeby odzyskać Andy'ego. Może nawet podać jakieś tabletki nasenne temu wujkowi, byleby tylko zabrał stamtąd Andy'ego.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Rozdział wydaje mi się trochę inny, niż te poprzednie... i nie chodzi mi tu o długość. Ale jakoś tak... się wyróżnia :) Ogólnie świetnie napisany. Czekam na nexta ;>
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :3. No, on się trochę różni od reszty.
OdpowiedzUsuńCC nie odzyska portfela bo ja tak napisałam :)
Twoje opowiadania są boskie. Aż chce się je czytać!
OdpowiedzUsuńNominuję cię do LIEBSTER AWARDS. http://you-are-so.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudocudocudocudo! Ten ff jest genialny (nie licząc literówek). Błagam Cię, pisz dalej, kontynuuj to opowiadanie, bo umrę z niecierpliwości!!!
OdpowiedzUsuńHej masz naprawdę świetny i niesamowity blog! Twoje opowiadania mnie urzekły. Raz się śmieje, a czasem smucę. Umiesz trzymać w napięciu, dla tego nominuje cię do LA. Więcej na moim blogu. →↓ http://darzycia.blogspot.com/2014/05/liebest-award.html
OdpowiedzUsuń___
Pisz szybciutko kolejny rozdział bo nie mogę się już doczekać!
Cześć! Wpadłam tu przypadkiem, ale zostanę na dłużej. Genialnie piszesz. Pozwolę sobie zacytować Ash'a „ i mam ku*wa niedobór!”. Błagam, pisz dalej i dodawaj duuuuużo rozdziałów, proszęproszęproszęproszęproszę! Z niecierpliwością czekam na kontynuację opowiadania. Duuużo weny, pozdrawiam, Twoja nowa czytelniczka!
OdpowiedzUsuńnominuje tego bloga do Liebster Award. Więcej na psychedelic-dance.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej! Nominowałam Cie do LA. Więcej informacji tutaj: http://themortalinstrument-malec-story.blogspot.com/2014/05/liebster-award-schwytana-i-nominowana.html
OdpowiedzUsuńJeśli nie bawisz się w tego rodzaju rzeczy, po prostu zignoruj ten komentarz :)
Ok, to jest świetne *-* Ale ja się tu wciągnęłam i nagle bum, koniec. Chcę więcej <3
OdpowiedzUsuń