- Dowiesz się. W swoim czasie. Na górze masz wszystko przygotowane. Nie wiem jak wy się na takim małym łóżku zmieścicie, ale już nie mój problem. Jakby co to na strychu jest materac. A tak w ogóle to nie stać cię na ubrania? - to pytanie skierowała do Andy'ego, który był ubrany jedynie w moją bluzę i bieliznę. Chyba. Nie wiem, nie widziałem jak się przebierał.
- Jest ciepło - wzruszył ramionami, poprawiając całkowicie rozczochrane włosy.
Alice poszła na balkon, zabierając ze sobą zapalniczkę i paczkę papierosów, a Andy złapał mnie za rękę i pociągnął na górę. Wskazałem mu pokój, do którego weszliśmy i zamknęliśmy drzwi.
Six usiadł na krawędzi łóżka, zdjął moją bluzę, rzucił ją gdzieś na podłogę, położył się i przykrył kocem. Wyciągnąłem z szafy moje ubrania z czasów licealnych i położyłem na świeżej pościeli, a sam wcisnąłem się na miejsce (a raczej brak miejsca) obok wyczerpanego ciała Andy'ego i delikatnie objąłem je moimi, równie zmęczonymi, ramionami. Spanie we dwójkę na małym tapczanie było trochę niewygodne. Lepiej by było jakbym się położył na dywanie, ale lubiłem tak za nim leżeć i patrzeć na jego chudą, małą (przyp. autorki: w tym opowiadaniu zrobiłam Andrzeja trochę niższego, bo tak mi wygodniej XD) sylwetkę.
*
Siedziałem przy biurku i esemesowałem z Sandrą, przyjaciółką Andy'ego, z którą mnie kiedyś zapoznał i się całkiem polubiliśmy. Pytała gdzie jesteśmy, bo wczoraj chciała nas odwiedzić i żadnego z nas nie zastała. Opowiedziałem jej wszystko i piszemy od kilkudziesięciu minut.
Spojrzałem na Andy'ego. Leżał odwrócony w moją stronę i patrzył się na mnie z lekkim uśmiechem.
- Z kim piszesz? - zapytał zaspanym, lekko zachrypniętym głosem.
- Z Sandrą - odpowiedziałem, odkładając telefon na blat. - Alice rozpala grilla, idziemy?
Six pokiwał głową na tak i podniósł się do pozycji siedzącej, po czym lekko się skrzywił.
- Masz coś na ból głowy?
- Nie wiem, poszukam, a ty idź pod prysznic.
Poczekałem aż Six się ubierze, zaprowadziłem go do łazienki i zszedłem na dół.
Perspektywa Andy'ego
Otworzyłem drzwi i od razu spoczął na mnie wzrok tej, no... dziewczyny siostry Ash'a. Nie przedstawiła się chyba. Suszyła włosy przed lustrem w samym ręczniku.
- Ymm... sorry, poczekam na zew... -
- Spoko, i tak już wychodzę - odłączyła suszarkę i przeczesała swoje długie czarne włosy ręką, po czym podała mi dłoń przedstawiając się jako Joan.
- Andy. Fajny tatuaż.
Miała napis "hospital for souls" na klatce.
- Dzięk... -
- Andy, przyniosłem ci te ta... O, to ja nie przeszkadzam.
Głupek. Chwyciłem go za rękę, zmuszając, żeby został i wziąłem od niego pudełko z aspiryną.
- Rozmawiamy tylko.
Perspektywa Ashley'a
Ale on się fajnie rumieni. Nawet o tym nie wie, ale jestem zły i mu nie powiem.
Ta, no, ta z czarnymi włosami uśmiechnęła się do nas i wyszła. No dobra, ten uśmiech był bardziej w stronę Andy'ego, ale to mój Andy i tylko mój i tylko ja się mogę do niego uśmiechać. Nie ma, było go sobie zaklepać przede mną.
Six dał mi całusa w policzek, po czym zamknął mi drzwi przed nosem.
Wyszedłem na dwór. Przecież nie będę na niego czekał pod drzwiami. Chociaż w sumie fajnie wygląda z mokrymi włosami i w ogóle zawsze fajnie wygląda i... no i wyszedłem na ten dwór i pomogłem Alice ogarnąć grilla i ponakładałem na niego kiełbaski i szaszłyki, a jak skończyłem to usiadłem na huśtawce obok oczka wodnego.
W końcu Ands... znaczy Andy wyszedł i zaczął się rozglądać szukając mnie. Jak już znalazł podszedł bliżej i usiadł na huśtawko-oponie obok.
- Jak głowa? - zapytałem, aby przerwać ciszę panującą tu od kilku minut. Tak naprawdę to wiedziałem, że powie, że dobrze, bo jest na takie coś odporny, a kac po silnych narkotykach to norma i ja na jego miejscu pewnie zdychałbym rozwalony na łóżku przykładając sobie do czoła mrożonki.
- Lepiej.
Odniosłem jakieś dziwne wrażenie, że nie powinienem go teraz męczyć rozmową. Myślał nad czymś i wolałem się nie dowiadywać nad czym, bo to co się dzieje w jego głowie to wyłącznie jego sprawa i nie chcę mieć z tymi chorymi myślami nic wspólnego. Chociaż... fajnie byłoby być tą jedyną osobą, o której my... Mózgu stop.
Ostatecznie postanowiłem go zostawić samego ze sobą i przeniosłem się na ławkę, gdzie, o dziwo, doszedł też Andy i usiadł obok mnie i podwinął nogi pod brodę, jak to miał w zwyczaju. Po chwili przyszła ta czarna i usiadła na pojedynczym krzesełku.
- Jesz ty coś w ogóle? - zwróciła się do Six'a, gdy bawił się papierowym talerzykiem. Spotkałem już dużo osób, które brały go za anorektyka, a to pewnie kolejna.
- Nie "coś", wszystko.
Zaśmiałem się pod nosem, lubiłem to jego dziwne poczucie humoru.
Dopiero, gdy Alice nakładała jedzenie dostrzegłem, że jego talerz jest nadgryziony, a on coś żuje. Kiedy na niego spojrzałem zrobił niewinną minkę z "samo się zjadło" wymalowanym w jego niebieskich, pięk... Kurwa.
- Dostałem już nadgryzione... - powiedział, połykając coś.
Siedzieliśmy tu do późna, Alice i Joan, która wreszcie mi się przedstawiła, już dawno poszły i teraz, gdy już całkowicie się ściemniło, jedynym źródłem światła był niedogaszony grill. Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach i śmianiu się z Andy'ego wyjadającego pianki, który teraz siedział na ławce, w połowie śpiąc.
Po cichu przyniosłem z domu koc i go nim nakryłem, bo wieczory o tej porze były już zimne. Uśmiechnął się lekko i oparł o mnie głowę.
Zasnęliśmy w takiej pozycji i obudziły nas gorące promienie słoneczne.
- Dzień dobry - powiedziałem zaspanym głosem, przecierając oczy.
- Ptak cię osrał.
***
i znowu mnie długo nie było, przepraszam, nudziłam się na obozie ;_;